Powiem tak:
Niestety praca nauczyciela nie przynosi szybkich efektów (wciąż mam nadzieję, że jakieś tam przynosi – i tego się kurczowo trzymajmy).
Kiedyś myślałam, że samo poczucie misji mi wystarczy.
Teraz o misji nie ma mowy.
Są natomiast: statystyki, raporty, programy, statystyki, listy, statystyki, segregatory, tony segregatorów, statystyki i … chronienie tyłków.
Bo jak przyjdzie komisja, bo jak się coś komuś nie spodoba, bo jak rodzice napiszą odwołanie, to przynajmniej w papierach się będzie zgadzać.
A ja się już tymi papierami duszę.
Czasami marzę, by moją pierwszą myślą po przebudzeniu nie było: „O cholera, ile mam zaległych rzeczy do zrobienia!”
Aspektu pieniędzy nie poruszam, bo na chleb mnie stać i z sufitu mi nie kapie.
Tak, zgadliście.
Mam chwilowy kryzys (zwalmy to na przesilenie wiosenne).
Co nie znaczy brak pomysłów na kolejne wpisy (na dzień dzisiejszy mam na liście 39 tematów :))
Zawsze mnie śmieszyło uskuteczniane przez blogerów usprawiedliwianie się z długiego milczenia.
Nie będę się więc usprawiedliwiać.
Daję tylko znak życia tym, którzy wpadają i komentują.
Macham do was wirtualnie na dzień dobry.
I na razie, bez zbędnych deklaracji, na do widzenia … w następnym wpisie.
Jeśli macie ochotę dać mi kopa i zmobilizować mnie do kolejnego wpisu, to proszę, kliknijcie na jeden z 5 tematów, do których opisania zbieram się już od jakiegoś czasu.
Odzew od czytelników jest zawsze mobilizujący :)
|
Pozdrawiam wiosennie,
Znalazłam w sieci… zainteresowałam się. Serdeczności od koleżanki po fachu!
Witaj Moniko, miło mi 'odkryć' kolejną czytelniczkę :)Na pierwszy rzut pójdą chyba jednak oceny opisowe, ale urodzinom też nie popuszczę :)Pozdrawiam.
Ja czekam na notkę urodzinową, ciekawa jestem Twojego zdania na ten temat :)pozdrawiam.