Drodzy producenci zabawek – mam dla was pomysł !!!
Tak powinnam zacząć ten wpis, ale wrodzona skromność i zdrowy rozsądek podpowiadają mi, że … raczej żaden producent zabawek na mój raczkujący blog nie wchodzi :)
Jakbyście jednak znali jakiegoś, to podeślijcie mu link do tego wpisu :)
Do napisania o nich zainspirowałała mnie tram_way.
Nie będę się tym razem rozpisywać o przesycie i nadmiarze zabawek, który w efekcie chyba psuje dzieci bardziej niż edukuje, gdyż to „temat na poemat”, a ja mam dziś tylko czas na krótką notkę.
Faktem jest jednak to, że zabawki często są albo koszmarnie kiczowate i jakościowo mierne albo przeraźliwie drogie. Często – jak ktoś z komentujących pod wpisem „Nigdy nie lubiłam lalek” zauważył – służą rodzicom do … zrealizowania marzeń z dzieciństwa, do pochwalenia się statusem, do zagłuszenia sumienia, że dzieci swe widują w przelocie w weekendy.
A tymczasem jest wiele takich zabawek, które umożliwiają wspólne spędzanie czasu, zapewniają sporą dawkę śmiechu, są edukacyjne i oryginalne. Wystarczy tylko trochę poszperać.
KLOCKI DOTYKOWE
Klocki dotykowe (tactile memory blocks), które wpadły mi w ręce, wyszperała w internecie moja kreatywna bratowa, a że klocki produkuje firma angielska, dostałam zadanie, by klocki kupić i dostarczyć do Polski.
Gra – wariacja na temat klasycznego Memory, gdzie trzeba znaleźć odpowiednie pary obrazków – zachwyciła mnie swoją prostotą, ale też pomysłowością.
Klocuszki z drzewa kauczukowego – 32 sztuki – są lekkie, poręczne (średnica 4 cm) kolorowe i zróżnicowane. Jak z prostego rachunku wynika dostępnych jest 16 różnych faktur takich jak futerko, koronka, bibuła, papier ścierny, karbowana tektura, filc, gumowane kropeczki i inne.
Pomysłowość tego zestawu – w porównaniu z innymi znalezionymi w sieci – polega na tym, że wiele klocków jest w naprawdę bardzo podbnych w dotyku jak chociażby ta tektura i karbowany plastik – także trzeba się wykazać sporym skupieniem i – że tak powiem – wyczuciem :)), żeby rozpoznać podobny klocek.
Gra – jak się domyślacie – polega na tym, by wyjąć z woreczka na chybił-trafił jakiś klocek, a potem – tylko za pomocą dotyku – znaleźć parę. Osoba, kórej się to uda może powtórzyć kolejkę. Grę można modyfikować w ten sposób, że wprowadza się limit czasowy dla ‚szperacza’.
Podoba mi się też to, że klocków jest sporo i można je wykorzystywać do innych zabaw, w domku dla lalek, jako pieniądze, do budowania wieży – dzieci na pewno będą bardziej kreatywne ode mnie.
Zaletą jest też to, że mają jednolity kształt (i kolor drewna – nie sugerujcie się moim zdjęciami; robiłam je na szybko), a materiały są wklejone w zagłębienie, a nie sterczą na zewnątrz.
Klocki są sprzedawane w pudełeczku 15x15x10 – więc nie zajmują dużo miejsca, łatwo je przechowywać i – tak myślę … łatwo wyprodukować. Stąd też mój apel do producentów zabawek.
Nie, żebym namawiała do chamskiego zerżnięcia całego pomysłu, ale coś w podobie mogłoby powstać :)
Tym bardziej, że pomysł wcale nie jest nowatorski.
Jak wpisałam w Google ‚klocki dotykowe‚, to wyskoczyło mi parę pozycji. Tylko dlaczego zestaw 18-tu klocków z drewna i paru materiałów z wtórnego obiegu (tektura, materiał, czy gąbka) kosztuje 285 zł ???
Ten prezentowany przeze mnie, kupiony w sklepie internetowym toypost.co.uk , sprzedającym zabawki w stylu vintage (tradycyjne, staromodne, możnaby powiedzieć) kosztował £15.95 – cenę dość przeciętną, jak na angielskie warunki (porównując np. lalka Barbie kosztuje w granicach £20), a i w złotówkach nie wychodzi to tak ekstremalnie drogo (ok. 80 zł bez kosztów przesyłki – nie jest to tanio, ale … 3x mniej niż te polskie (?))
Co prawda znalazłam też bardzo podobne klocki za 49,50 zł w sklepie Zabawkowy Świat, ale jest ich tylko 10 i nie mają par, co znacznie ogranicza możliwość ich wykorzystania – są więc to, zgodnie z nazwą – kubeczki dotykowe sensoryczne.
A jak zabawa w dotykowe Memory okaże się za trudna, można zawsze pograć w klasyczne :)
Do tematu ilości posiadanych zabawek, pomocy naukowych i dóbr wszelakich jeszcze wrócę nie raz i nie dwa. Temat za mną chodzi już od dawna – szczególnie jeśli chodzi o tzw. resources rooms, czyli pomieszczenia w szkole, skąd dzieci biorą sobie darmowe materiały, długopisy, zeszyty itp. To jest dopiero temat na poemat!
Ale wszystko w swoim czasie.
Ps. Nie podjęłam próby pisania trzeciego posta o flashcards, bo nikt by już chyba tu do mnie nie wrócił :)
Ale temat, zgodnie z obietnicą, będę stopniowo pogłębiać.
Zapraszam zatem ponownie po odrobinę inspiracji.
super-teacherka
Witaj,Dzięki za komentarz. Pierwszy komentarz na tym blogu! Jak podglądam sobie blogi różnych mam albo nauczycieli, to podziwiam ich za kreatywność i super pomoce przez nich wykonywanie.U mnie ten numer jednak nie przejdzie – nie mam czasu. Do kompletu można dodać mamy dzieci niepełnosprawnych (jak inicjatorka tego pomysłu), które naprawdę nie mają kiedy robić zabawek.Dlatego fajnie by było, jakby takie klocki były dostępne w jakiejś 'normalnej' cenie.Pozdrawiam :)
w PL można kupić domino dotykowe, ale również – drogie. Dlatego na zajęcia z moimi podopiecznymi zrobię sama, tektura modelarska (gruba) + różne faktury i gra dydaktyczna gotowa.